Trwa ładowanie...

 

Trwa zapisywanie na newsletter...

Cuda nad Wisłą, o które warto walczyć #HistorieZPasją

Ta opowieść będzie o przekupkach, cesarzowych, miłości, walce o przetrwanie, kazirodztwie, adopcji i krwi. Pomyślisz – chodzi o jakąś baśń czy o latynoską telenowelę? Nie. To opowieść o ochronie nadwiślańskich ptaków.

Kto by się spodziewał, że historia o projekcie związanym z ochroną mewy siwej i jej ptasich koleżanek innych gatunków będzie miała więcej meandrów niż sama Wisła? Na pewno nie my – szarzy zjadacze chleba z Zespołu Komunikacji i Promocji – gdy siadaliśmy do rozmowy z dr. Dariuszem Bukacińskim. A porywające okazały się nie tylko mewy, a sama droga, jaką przeżył badacz zanim znalazł się tu, gdzie jest teraz – na Wiśle wśród ptaków.

Seria fortunnych zdarzeń

Dariusz Bukaciński mówi o swoim życiu jako o serii niesamowitych zbiegów okoliczności – za które jest nieskończenie wdzięczny, bo dzięki nim całe życie robi to, co lubi. W 1984 roku miał zastąpić kolegę na rok w badaniach śmieszki na Wiśle. I tak to się wszystko zaczęło. Od razu zakochał się w tym miejscu i całej naturze, która je zamieszkuje, a szczególną uwagę zwrócił na mewę siwą – wówczas znaną pod nazwą mewa pospolita. W tym czasie gatunek ten miał niską liczebność, ale nie był jeszcze zagrożony. Z biegiem lat, obserwując te ptaki, doszedł do bolesnego wniosku: gatunek wymiera. W 2004 roku zaprzyjaźniony ornitolog Przemysław Chylarecki (obecnie dr hab., prof. Muzeum i Instytutu Zoologii PAN) powiedział dr. Bukacińskiemu wyraźnie: „Ty znasz te mewy najlepiej – jeśli uważasz, że wymierają to tylko ty możesz im pomóc”. Wcześniej pan Dariusz wolał naukę, nieco stronił od praktycznej ochrony zagrożonych gatunków. Ale w tym momencie nastąpił Cud nad Wisłą - niesamowite nawrócenie „zwierzęcia naukowego”, które wcześniej wolało w terenie weryfikować hipotezy badawcze, w pioniera czynnej ochrony.

W życiu pana Dariusza są dwie miłości: jego żona Monika i Wisła. Gdyby był poetą napisałby pewnie wiersz równający się niemal „Dwu miłościom” Baczyńskiego – a że nie jest, pokazuje swoją pasją, entuzjazmem i zaangażowaniem jak bardzo oddany jest temu, co kocha. O żonie mówi nie tylko jako o swojej muzie, ale też realnej pomocy w codziennej pracy.

"Żyjemy już ze sobą tyle lat, że musimy się dogadywać – inaczej byśmy się pozagryzali jak norki mewy".

   Monika Bukacińska z pisklętami mewy siwej

Monika Bukacińska z pisklętami mewy siwej

 

Drugą miłością jest właśnie Wisła. Zapytany czemu właśnie to miejsce jest dla niego tak ważne, pan Dariusz oznajmił: „to tak jakby mnie ktoś pytał, czemu spodobała mi się Monika, a nie inna kobieta”. Takie rzeczy się chyba po prostu wie. Na co dzień mieszka w Warszawie, ale gdy nie ma go miesiąc na rzece to „tupie nogami”.

"Wolę pracować z mewami na Wiśle, niż z ludźmi w Warszawie" - oznajmił.

 „Co w tych mewach takiego niesamowitego?” – zapytacie. Przygotujcie się na niezłą historię.

Telenowele marzą o tylu zwrotach akcji, co tutaj

Co musi być w dobrej, soczystej telenoweli? Romans, zdrada, dystyngowana bohaterka, która wyróżnia się na tle pospolitego tłumu, skomplikowane relacje rodzinne, rywalizacja, morderstwo. Wszystko to znajdziemy w każdej nadwiślańskiej kolonii mewy siwej.

Zacznijmy od romansu. Mało kto wie, że mewy siwe mają stałych partnerów. Kojarzycie tę scenę z serialu „Przyjaciele”, w której Phoebe tłumaczy, że Rachel i Ross są „swoimi homarami”, bo homary mają stałych partnerów? W polskiej wersji „Przyjaciół”, Phoebe pewnie powiedziałaby, że Ross jest mewą siwą dla Rachel.

Ale są i zdrady – pan Dariusz Bukaciński przyznaje, że mewy nie mają większych problemów ze „skokami z bok”. Jak na dobrą telenowelę przystało.

A co z tą główną bohaterką? Jest nią właśnie mewa siwa, która wyróżnia się na tle innych nadwiślańskich ptaków. Jest inna niż wszystkie… ale serio. Wówczas gdy inne ptaki przekrzykują się jak przekupki, ona przechadza się z podniesioną głową niczym cesarzowa. I tu ciekawostka – mewa siwa wcześniej nazywała się mewa pospolita, ale dzięki dr. Bukacińskiemu jej nazwa została zmieniona. Powód był dość prozaiczny – gdy mewa nazywała się „pospolita”, nikt nie chciał uwierzyć, że jest zagrożonym gatunkiem i tym samym trudno było zdobyć środki na jej ochronę. Ach ci urzędnicy…

 

Mewa siwa zaznacza swoją obecność...nogami na głowie kierownika zespołu

Mewa siwa zaznacza swoją obecność...nogami na głowie kierownika zespołu

Dramaty rodzinne oczywiście też są. I to strasznie skomplikowane. Po pierwsze, z badań Dariusza Bukacińskiego i jego zespołu wynika, że każda kolonia mewy siwej stanowi jedną rodzinę. Toteż żeby historia Habsburgów się nie powtórzyła i żeby mewy mogły być choć trochę zdrowsze i piękniejsze niż Karol II Zaklęty, trzeba zamieniać lęgi tych mew między koloniami. Wtedy różnorodność genetyczna piskląt (a w przyszłości ptaków dorosłych) w każdej kolonii będzie większa. Innym ciekawym aspektem życia w wiślanych koloniach są adopcje piskląt. Mewie maluchy które zgubiły się lub poszukują lepszej opieki próbują przyłączać się do rodzin sąsiadów - a więc, jak już wiemy, do członków swojej dalszej rodziny, a te babcie i ciocie zazwyczaj chętnie takimi mewimi bobasami zajmują się jak własnymi dziećmi.

Jest tu i rywalizacja – gdy mewie siwej urodzą się pisklęta, same rozdzielają między sobą pokarm. Tym najmniejszym i najsłabszym grozi zagłodzenie. Wtedy zwykle uciekają i próbują podłączyć się do innego gniazda, gdzie będą mogły mieć wyższą pozycję społeczną i lepsze szanse na przetrwanie.

lę mewy siwej - tu, niczym w przychodni, czeka na pobieranie krwi

Pisklę mewy siwej - tu, niczym w przychodni, czeka na pobieranie krwi

I wreszcie musimy powiedzieć o mrożącym krew w żyłach wątku morderstwa. Teraz będzie na serio, bo sprawa jest bardzo ważna i to wokół niej obraca się projekt. Mewa siwa jest w niebezpieczeństwie z bardzo wielu powodów. Może być zagryziona przez norkę amerykańską, lisa, bezpańskie psy i koty, szopy pracze. Ktoś może pomyśleć – czy taki nie jest naturalny bieg natury? Czy powinniśmy w to ingerować? Na to pan Dariusz Bukaciński ma bardzo prostą odpowiedź: „Ingerujemy, bo wcześniej człowiek ingerował i teraz musimy naprawić szkody”. Wszystko zaczęło się od hodowli norek amerykańskich na futra. Obecność gatunku, który nie jest rodzimy zaburza harmonię ekosystemu i sprawia, że ofiary – w tym przypadku ptaki – nie mają szans wobec nagromadzenia drapieżników. Kolejnym zagrożeniem dla mewy siwej są ludzie – ludzie, którym bardziej zależy na odpoczynku nad wodą niż na bezpieczeństwie mewich piskląt i nie słuchają przyrodników nawet gdy mówią im prosto w oczy, że zagrażają tym ptakom.

Jak chronić mewy przed tymi zagrożeniami?

W dobrej sprawie można oszukiwać

„Główny sposób ochrony polega na oszukiwaniu” – oznajmił, ku naszemu zdumieniu, pan Dariusz.

Oszukuje się zarówno ptaki, jak i drapieżniki. W jaki sposób? Wysiadującym ptakom podrzuca się atrapy jaj, a prawdziwe jaja przechowuje w specjalnych, bezpiecznych inkubatorach. Dzięki temu drapieżne ptaki i ssaki nie mogą tych jaj podkradać. Piękną, groteskową komedią jest widok wrony, która próbuje się wgryźć w drewnianą pisankę i nie może się nadziwić, czemu "jajo" się nie rozbija. Dzięki temu oszustwu zmniejsza się też obecność norek na wyspach zamieszkałych przez mewy, bo nie wyczuwają one dobrze znanego im zapachu jaj, który zwykle zwabia je do ofiar.

Monika Bukacińska przy inkubatorach z jajami mewy siwej

Monika Bukacińska przy inkubatorach z jajami mewy siwej

Kilka dni przed wykluciem się piskląt, trzeba oddać jaja mewom. Na tym etapie aby je chronić otacza się je ogrodzeniem elektrycznym z zewnątrz, a siatką drobiarską wewnątrz. Dzięki temu pisklęta, dopóki nie nauczą się fruwać nie mogą uciec, a drapieżniki pomyślą dwa razy, zanim się do nich zbliżą.

Monika z dużym podrostkiem mewy siwej

Działania ochronne przynoszą efekt - Monika z dużym podrostkiem mewy siwej

Jeśli chodzi o ludzi organizujących sobie wakacje w obszarze Natura 2000, to niektórym pomaga edukacja i promocja projektu. A w przypadku tych naprawdę upartych… pan Dariusz mówi pół żartem, pół serio, że pomaga ptasia grypa. Żaden argument o ochronie ptaków nie jest dla nich tak silny jak zagrożenie tą chorobą… Gdy dowiadują się, że mogą się zarazić, zaczynają uciekać z wyspy zanim skończy z nimi rozmowę.

Niecodzienna przygoda

Kto by pomyślał, że za dość skomplikowanym tytułem projektu „Czynna ochrona zagrożonych gatunków ptaków siewkowych na wyspach wiślanych: wdrażanie wybranych zadań ochronnych na obszarze OSOP Dolina Środkowej Wisły” kryje się tyle fascynujących, osobistych historii? Nigdy nie przestaniemy wychodzić z podziwu i dumy dla tego, że Fundusze Norweskie i EOG mogą wspierać ludzi z prawdziwą pasją, takich jak nasz rozmówca i jego zespół, czyli dr Monika Bukacińska, mgr Arkadiusz Buczyński oraz Marek Sawicki, którzy zatrudnieni są w Instytucie Nauk Biologicznych UKSW.

Na koniec naszej rozmowy dr Dariusz Bukaciński prosił, żebyśmy przekazali ważną informację: jeśli ktoś chce przeżyć taką przygodę, to serdecznie zaprasza na kierunek Ochrona Środowiska na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (UKSW), gdzie obecnie wykłada. Mamy nadzieję, że przekonaliśmy.

***

Projekt „Czynna ochrona zagrożonych gatunków ptaków siewkowych na wyspach wiślanych: wdrażanie wybranych zadań ochronnych na obszarze OSOP Dolina Środkowej Wisły” otrzymał dofinansowanie wysokości 1,9 mln zł ze środków Programu Środowisko, Energia i Zmiany Klimatu pochodzących z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Realizowany jest w latach 2021-2024. Celem projektu jest ochrona czynna zagrożonych wyginięciem gatunków ptaków: mewa siwa i czarnogłowa, rybitwa białoczelna i rzeczna, ostrygojad i mewa śmieszka.

Zapraszamy do śledzenia strony projektu.

 

Wszystkie zdjęcia zostały udostępnione za zgodą autorów. Autorzy zdjęć: Arkadiusz Buczyński, Marek Sawicki, Joanna Ostrowska.

Autorką tekstu jest Alicja Surdy – praktykantka w Zespole Komunikacji i Promocji, Departamencie Programów Pomocowych Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej.